Erik |
Wysłany: Czw 4:09, 11 Lis 2010 Temat postu: SEKRET SZÓSTE SŁOŃCE CZĘŚĆ DRUGA |
|
SZÓSTE SŁOŃCE
CZĘŚC DRUGA
W artykule opublikowanym w ubiegłorocznym numerze prestiżowego czasopisma Astrophysical Journal Letters zaistniała sugestia naukowców z Centrum Badań Kosmicznych PAN, że nasz Układ planetarny zbliża się do granicy obłoku materii międzygalaktycznej wyjaśniając naturę utworzonej w owym obłoku „Wstęg”. Rozcinająca niebo struktura w kształcie gigantycznego pasma jakby niedomkniętego pierścienia, która została odkryta w zeszłym roku przez satelitę IBEX jest uznana przez NASA za najważniejszy aspekt w badaniach kosmicznych . Dane napływające ze wspomnianej amerykańskiej sondy IBEX ujawniły fakty, na podstawie których wyciągnięto wnioski, że „Wstęga istnieje, ponieważ Słońce zbliża się do granicy bardzo gorącego obłoku materii międzygwiazdowej” o temperaturze miliona stopni Kelvina, w którą wnikniemy już za kilkadziesiąt lat. Sonda kosmiczna IBEX, badająca rozkład energetycznych neutralnych atomów docierających do naszej planety z odległych rejonów Układu Słonecznego, w pobliżu Słońca wykryła tę zaskakującą anomalię struktury o nieznanym pochodzeniu w 2009 roku. W opublikowanym w numerze czasopisma „Science” artykule naukowcy z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk donoszą, że tak jak płynąca po jeziorze łódź spiętrza przed sobą wodę generując falę, podobnie heliosfera przemieszczając się wraz ze Słońcem z prędkością około 26 km/s zacieśnia międzygwiazdową materię przed sobą, wskutek czego powstają dwie kolejne struktury: tak zwana „ heliopauza”, formująca zewnętrzną krawędź heliosfery oraz daleko przed nią znajdująca się, charakterystycznie wygięta fala czołowa. Na ogół Słońce wraz z Układem planetarnym przemieszcza się w rzadkim obłoku gazu, tzw. lokalnym ośrodku międzygwiazdowym. Jest on rozpychany przez wiatr słoneczny. Emitowane przez Słońce zjonizowane cząstki są pędzone we wszystkich kierunkach z prędkościami od około 300 do 800 km/s. Na skutek oddziaływania wiatru słonecznego z materią międzygwiazdową znajdującą się przed Słońcem formuje się coś na kształt olbrzymiego bąbla, który zwiemy „ heliosferą”. Wiatr słoneczny dopiero nieco zwalnia do prędkości poddźwiękowej za orbitą Neptuna; towarzyszy temu powstawanie fali uderzeniowej będącej jednocześnie krawędzią obszaru heliosfery. Pierwotnie oczekiwano, że najwięcej neutralnych atomów napływa z kierunku, w którym porusza się Układ Słoneczny, a najmniej z przeciwnego, lecz ku zaskoczeniu naukowców, zamiast w miarę jednorodnej plamy, obszar neutralnych atomów tworzy wyraźną wstęgę. Analizy rozkładu natężenia ENA (energetyczne neutralne atomy- Energetic Neutral Atoms) w różnych zakresach energii sugerują, że wstęga jest wygięta i tworzy dużą strukturę o kształcie niemalże zamkniętego pierścienia(analogia do pasa fotonów i wiązki opisywanej przez starożytnych Egipcjan ). Wstęga jest nachylona do płaszczyzny ekliptyki, ale nie pokrywa się z płaszczyzną Drogi Mlecznej. Naukowcy przypuszczają, że ENA powstają w wyniku procesów zachodzących na granicy dwóch obłoków międzygwiazdowych: pierwszy z nich, przez który obecnie przedziera się nasz Układ Słoneczny, to chłodny lokalny obłok międzygwiazdowy o temperaturze około 6000-7000 kelwinów oraz bardzo gorący lokalny bąbel o temperaturze około miliona stopni kelwinów (obłok międzygwiazdowy znajduje się we wnętrzu gorącego bąbla). Tajemniczy bąbel jest prawdopodobnie pozostałością po serii wybuchów supernowych. Ma on rozmiar kilkuset lat świetlnych i znajdujące się w nim protony o dużych energiach oddziałują z neutralnym wodorem z lokalnego obłoku międzygwiazdowego, czego efektem jest prawdopodobnie powstawanie neutralnych atomów. W informacjach o tym odkryciu jest wiele domniemywań i naukowego bełkotu, co nie zmienia jednak faktu, że pochodzenie wstęgi nadal nie jest znane. Naukowcy domniemują jedynie, że fenomen może mieć związek z kształtem bliskiego międzygwiezdnego pola magnetycznego, które miałoby silnie oddziaływać z heliosferą, prowadząc do tworzenia się skupisk plazmy, skąd miały by wywodzić się ENA. Mówi się, że badania z wykorzystaniem sondy IBEX mają bardzo istotne znaczenie dla naszego życia. Pytaniem jest jedynie na ile my zwykli zjadacze chleba możemy poznać rzeczywiste wyniki owych badań i na ile może tu chodzić jedynie o przypadek tych odkryć. Wiadomo, że heliosfera pełni rolę ochronnej tarczy, zabezpieczającej nas przed promieniowaniem kosmicznym, lecz na ile ochroni nas ona przed milionowymi temperaturami? Komputerowe modele sugerują, że granica między chłodnym i gorącym obłokiem może być od nas odległa nie o kilka lat świetlnych, jak przypuszczano dotychczas , lecz zaledwie o 500-2000 jednostek astronomicznych( 1 AU ok. 150 000 000 km). Oznacza to, że już w przyszłym wieku Układ Słoneczny wniknie do wnętrza obłoku międzygwiazdowego o temperaturze miliona stopni. Według niektórych uczonych Słońce na swej drodze wokół centrum Naszej Galaktyki miałoby często przebijać takie obłoki, ale skąd o tym wiadomo jeśli IBEX jest pierwszym satelitą, który mógł takie coś stwierdzić dopiero w 2009 roku. W swej megalomanii uczeni twierdzą, iż jedynym efektem wejścia w gorący obłok będzie skurczenie się heliosfery i nieznaczne zwiększenie strumienia promieniowania kosmicznego docierającego w okolice Ziemi. Lecz przy okazji nasuwa się jeszcze jedna konkluzja dotycząca owych pędzących z prędkościami światła elementarnych cząstek materii- może więc obecnie rejestrowane wzmożone ilości penetrujących nas neutrin niekoniecznie są tylko emitowane przez pozostałości super nowych z Mgławicy Magellana? Energie i cząstki elementarne, czy to w postaci fal, cząstek czy falo-cząstek nawet w niewielkich ilościach nieustannie emitowanych z kosmosu, mogą mieć na nas dość istotny wpływ, szczególnie w kontekście działania poprzez nasz umysł, tworząc możliwości do zaistnienia pewnych para-normalnych zdolności czy umiejętności. Cóż jednak może się stać jeśli owej subtelnej energio-materii będzie nieskończenie więcej niż przy jej normalnej emisji ? Zakładając mniej więcej obecnie stabilny balans duchowości z fizykalnością ( dusza ciało ) bardzo sensownym mogłoby być pytanie co zdarzyłoby się, gdyby tę z naszego punktu widzenia delikatną równowagę coś by zakłóciło? W tym miejscu pragnę zwrócić uwagę, że nasze subiektywne postrzeganie świata rzeczywistego jako świata materialnego jest na tyle błędne, na ile np. ryba widzi nas żyjących na lądzie jako inny alternatywny świat, na którego powierzchni czasem zdarzają się ingerencje ludzkich alienów w wodny świat ryb. Tak więc choć na razie jeszcze bardzo teoretycznie chciałbym zaakcentować, że wspominane wyżej cząstki duchy ( np. neutrina ) mogą nie tylko wzmóc dla co niektórych ich „duchową” część ich istoty, ale nawet przekraczając jej, w naszym rozumowaniu średnią wartość, zachwiać balans materia-duch na korzyść tego ostatniego. Mówiąc inaczej, ludzie wyczuleni lub bardziej „uduchowieni” mogą w pewnych okolicznościach zmienić strukturę swych ciał z cząsteczkowej struktury fizycznego ciała na jej strukturę falową, tym samym niemal że spontanicznie przenieść siebie do innego wymiaru lub jakiejś odmiennej rzeczywistości (świat równoległy ). Sytuacja taka może zaistnieć niejako na komendę osób mających już w sobie więcej tej „duchowej energii”, a praktykując jakieś duchowo-religijne systemy, modląc się, lub medytując mogą niejako ukierunkować wiązki bozonów w swoją stronę ( przyciąganie i odpychanie cząsteczek ). Podobnie jak podczas eksperymentów fizyki kwantowej, gdzie cząstki zachowują się zgodnie z wolą eksperymentatora. Te nieomal od zawsze istniejące w cieniu naszej fizykalności zdolności, w przeszłości pozwalały wielu prorokom i mistykom ingerować w fundamentalne prawa fizycznego świata, przez wielu świadków tych zdarzeń postrzegane jako cuda (obustronna materializacja, lewitacja, teleportacja, fotokineza, telepatia itp. Itd. ) . Jak wspominałem takie zdolności wiążą się z przejściem do bardziej ulotnych sfer innych bardziej duchowych wymiarów czy równoległych światów ( nieba i piekła z wszystkimi ich rodzajami i odmianami ).
W tym miejscu swej rozprawy chciałbym wspomnieć wiele przykładów wierzeń, proroctw, objawień i wizji typu channeling. Choć dziwnym może się wydawać owe przejście od astronomii i fizyki kwantów do infantylnych wierzeń większości ludzi na tej planecie, ale paradoksalnie według mnie jest to jak najbardziej współzależne. Nie chodzi mi przy tym o gloryfikacje któregoś z typów czy scenariuszy owych przepowiedni, a raczej o przedstawienie ich wszystkich jako czegoś w rodzaju samo realizującej się prawdy w natłoku absurdalnych kłamstw, gdzie wszystko zależnie od miejsca postrzegania staje się oboma z tych zaprzeczeń czyli prawdą i kłamstwem jednocześnie. Bo jak to jest możliwe, że wiele praktycznie identycznych w treści proroctw wywodzi się od zwalczających się lub konkurencyjnych grup lub kościołów ? I jeśli nie idzie tutaj o wykradanie sobie nawzajem pomysłów treści owych przekazów, to czemuż te sekty wyizolowały się względem siebie? A jeśli owe proroctwa są czymś w rodzaju uniwersalnych prawd dotyczących powracających kataklizmów i istoty stworzenia, najprawdopodobniej religie i sekty, w których owe wizje powstają są jedynie drugoplanowym ubocznym produktem czegoś ważniejszego od nich samych. Jak starałem się dowieść w mym poprzednim tekście, mogą one być częścią ogólniejszego planu dezinformacji podobnego do biblijnego incydentu pomieszania języków (Wieża Babel), stawiając wieszczów i proroków jako bezwiedne składowe manipulacji. Chciałem zwrócić uwagę na kilka przykładów z owej niemalże niekończącej się listy owych przekazów od tak zwanych „wyższych bytów”. Najczęstszym typem owych przekazów jest tak zwany „channeling” inaczej „kanalizm”, będący czymś w rodzaju fenomenu parapsychicznego polegającego na wierzeniu, że poprzez transcendencje ( z łaciny „wspinanie się” lub „ przechodzenie poza”), czyli próby przekroczenia rzeczywistości i przejścia na „wyższy” poziom ludzkich doświadczeń i zmysłów nawiązywane są kontakty z innymi bytami. Najczęściej odbywa się to poprzez trans i osiągane tam odmienne stany świadomości. Owe nowe drogi poznania i kontakty z ośrodkami emisji np. Aniołowie, „Kosmiczni nauczyciele”, Jezus Chrystus, Bóg, Szatan, Bogowie i Prorocy wielu kultur i religii. Wysyłanie przesłania odbywa się za pomocą „kanału” (z angielskiego Chanel), czyli inaczej za pomocą drogi pozazmysłowej (komunikacyjny kanał lub odbiornik mentalny) na ogół bez użycia języka werbalnego. Według relacji osób twierdzących, że doświadczyły channelingu, otrzymywane przekazy są często trudne do zrozumienia i podświadomość tłumaczy je na bardziej zrozumiałe myśli lub pismo (tzw. „ pismo automatyczne”). Wyznawcy channelingowych przekazów uważają, że im „wyższy poziom duchowości” osoby poddającej się channelingowi, tym jest bardziej możliwy kontakt z istotami będącymi bliżej Boga, Światłości czy Uniwersum. Według niektórych opinii Channeling jest to rodzaj opętania, najczęściej przez „wyższe byty”, lecz mogą się również zdarzyć kontakty z istotami, które chcą wykorzystać znajdujące się w stanie transu osoby i tylko udają pozytywne. Podobnie według przeciwników Adwentyzmu miałoby być w przypadku proroctw i twierdzeń proroka Adwentyzmu Ellen G. White. Istnieją ponoć poważne dowody świadczące o tym, że dzieła Ellen White nie są zgodne z Pismem Świętym, a mimo to jest ona głównym filarem swego kościoła. Znamienna staje się tutaj sytuacja, którą opisuje 5 Moj. 18:22: Jeżeli słowo, które wypowiedział prorok nie w imieniu Pana, nie spełni się i nie nastąpi, jest ono słowem, którego Pan nie wypowiedział... Bardziej skomplikowana jest sytuacja, kiedy ktoś z autsajderów wypowie proroctwo, a ono się spełni; problem wynikający wtedy najczęściej jest postrzegany w kategoriach kary za grzechy w obrębie własnego kościoła (interpretacja bałwochwalstwa jako przyczyny przegranych przez Chrześcijan w zbrojnych potyczkach z Islamem, czego konsekwencją jest brak wizerunków Boga w niektórych kościołach chrześcijan ). Czy można zachwycać się tym, że spełnia się jakieś proroctwo, które wypowiada na przykład prorok obcej religii. Według Biblii na przykład, Bóg przykazał Mojżeszowi (5Moj. 13:2-6), że prorok głoszący odstępstwo ma ponieść śmierć, nawet jeśli wcześniej uczynił jakiś znak lub cud, który się spełnił! Jak takie stanowisko ma się do obrazu dobrego, opiekuńczego boga, lub jeśli można spytać inaczej na ile przepowiednia lub proroctwo jest tutaj ważniejsze od ludzkiego życia? Czy siły, które wykorzystują pewne prawdopodobnie od zawsze istniejące sposoby mentalnego komunikowania się z nami, zawsze robią to w dobrym dla nas celu? A istniejąca lub stworzona do tego typu manipulacji machina nie może być wykorzystana przez nas do naszych zwykłych przyziemnych celów, lub po prostu wyłączona? Ja myślę, że musi być jakaś możliwość wyrwania się z narzuconego nam kręgu przeznaczenia i wielo- tysiącletnich tradycji bycia podporządkowanym na polu gry bogów pionkiem . I aby móc stać się naprawdę wolnym, trzeba poznać i uwierzyć , że jest to na pewno możliwe.
Kilka lat temu bestsellerem jednego sezonu była książka pod tytułem „ Sekret”. Owa zdać by się mogło ważna pozycja w bibliotece New Age przystępnie przybliżała sprawę tak zwanego „prawa atrakcji” („ Wyobraźnia jest początkiem tworzenia. Wyobrażasz sobie to, czego pragniesz, chcesz tego, co sobie wyobraziłeś, i w końcu tworzysz to, czego chcesz. George Bernard Shaw Jr.”) - w wolnym tłumaczeniu „prawa przyciągania”. W definicji, tak jak wyżej zacytowałem słowa Georga Bernarda Shaw Jr., chodzi o przyciąganie tego, czego się pragnie lub o czym się marzy. W idei tego prawa drzemie pewien paradoks, lecz aby dojść do interesującej kwestii paradoksów czyli zaprzeczeń napiszę najpierw kilka zdań o owym prawie przyciągania dóbr (od tych duchowych do materialnych ). Może zacznę od tych bardzo materialnych na podstawie choćby jednego dotyczącego mnie zdarzenia. Chodzi mianowicie o państwową loterie pieniężną. W miejscu gdzie mieszkam, czyli w Kanadzie najpopularniejszą taką loterią podobną do Polskiego Toto lotka jest „6 /49”. Jakiś czas temu my, to znaczy ja i moja żona Danuta wspólnie z kilkoma innymi zaprzyjaźnionymi parami postanowiliśmy zacząć grać zespołowo w „6/ 49” . Jak się jednak miało okazać za jeszcze pewien czas, efekty naszych prób wygrania były skromnie mówiąc znikome i nawet w części niepokrywające zainwestowanych pieniędzy. Oczywiście wiem, że tak ta, jak i inne loterie są oparte na przypadkowo- losowych zasadach funkcjonowania, jednak w czasie luźnych spotkań towarzyskich również ze wspomnianymi znajomymi, zaczęły uwidaczniać się ich postawy lub opinie na temat ich wiary w wygraną. I tak na przykład jeden z kolegów po prostu nie wierzył w wygraną, a jedyny sposób wzbogacenia się widząc w ciężkiej wytrwałej pracy. Żona innego kolegi oznajmiła kiedyś, iż ani ona ani jej mąż nigdy nie będą mieć pieniędzy, a jej najwyższą troską było to co się stanie jeśli wykupimy zbyt wiele zakładów, a w międzyczasie jednak wygramy. Koleżanka z trzeciej pary znajomych, że ona sama jeśli wysyła kupon z jakiejkolwiek loterii to tylko wówczas kiedy nie jest wysoka pula wygranych, „bo cóż by zrobiła z nadmiarem wygranych pieniędzy”. Kolejna pani, notabene dość dobrze sytuowana, kiedy przychodziła na nią kolej wysyłania zespołowych kuponów nierzadko o tym zapominała. A jeśli nawet pamiętała o swych obowiązkach względem reszty grupy, to co prawda wykupywała kupony, lecz robiła to w tajemnicy przed swym mężem. Uświadamiając sobie to wszystko, mimo że wśród osób z tej grupy było również kilka, które nie tylko wierzyły, ale również i pragnęły wygranej postanowiłem jednak zrezygnować z owej spółki i zacząć znów wysyłać Toto lotka indywidualnie. Postanowiłem wziąć szczęście w swoje ręce i przeżywając życie liczyć jedynie na siebie, gdyż w myśl zasad prawa przyciągania szansa uzyskania sukcesu w tym przypadku wygranej w loterię z ludźmi, o których wspomniałem moim zdaniem miała znikome, lub w najlepszym przypadku pomniejszone szanse powodzenia. Paradoks w tym przypadku polega na tym, że w myśl starej zasady rzeczywiście bogactwo lgnie do już zaistniałej fortuny, dużo częściej, niż aby zapełnić jakiś finansowy niedobór. Ta zasada w dużej mierze jest tożsama ze starą formułą Hermetyzmu „ Jak w górze tak i w dole ” i „to czego się boisz ciebie zabije, a to czego się nie boisz ciebie ocali”. Według mojej własnej definicji brzmiałoby to , że „jeśli ktoś ucieka, to ktoś musi go gonić”. Odwrotnie z kolei jest z goniącym, który im bardziej coś goni, a nawet czegoś oczekuje, to tym bardziej to coś się od niego oddala. Lecz jest w tym prawidle pewne odstępstwo, mianowicie aby osiągnąć to czego się chce, powinno się sprawiać przed sobą wrażenie jakby to coś upragnione było już od dawna w naszym posiadaniu. Najlepszym przykładem jaki przychodzi mi do głowy jest pewne zdarzenie, kiedy to razem z grupą przyjaciół udaliśmy się kiedyś do dyskoteki. Tego wieczoru o którym, mówię razem ze mną, moją żoną i kilkoma samotnymi znajomymi płci męskiej, był też żonaty kolega, którego żona akurat kilka dni wcześniej pojechała na wizytę do Polski. Na dyskotece, na którą namówili nas owi samotni mężczyźni z nadzieją zapoznania tam jakich dziewcząt, tańczyłem tylko ja ze swą żoną i ów kolega „słomiany wdowiec”. Pozostali nie zatańczyli z żadną dziewczyną ani kawałka, gdyż za każdym razem podchodząc z obłędnym pragnieniem w oczach, aby poderwać jakąś Damę, niezwłocznie dostawali od niej kosza. „Słomiany wdowiec” natomiast, z racji że jemu nie zależało na niczym innym jak na zabawie, tańczył nieustannie i spocił się przy tym do tego stopnia, iż nawet z potu zamokły jego dokumenty. W tym prawie jest jeszcze taka dziwna zasada, że życzenia lub jakakolwiek negatywna ocena czy to świata czy samego siebie spełnia się o wiele szybciej niż realizacja pozytywnych pragnień lub jakichkolwiek oczekiwań. To paradoksalne prawidło, a właściwie jego efekt w myśl którego, aby osiągnąć to czego się chce należy niejako zaprzeczyć sobie wierząc, że to coś już się posiada, wspaniale określa nowotestamentowe sformułowanie przypisywane Jezusowi „ Błogosławione ptaki niebieskie, które nie sieją, nie orzą a zbierają”. Jednak kiedy niedawno zaprezentowałem ów cytat pewna znajoma oznajmiła, że jej zdaniem pod ową formułką określenie niebieskie ptaki znaczy arystokracja i idzie tutaj o tak zwaną błękitną rodową krew tych, co niektórych zobligowanych dawno już ustalonym przeznaczeniem wybrańców. Po przemyśleniu zgodziłem się z ową znajomą, iż rzeczywiście jest to możliwe, choć na pierwszy rzut oka tkwi w takim rozumowaniu pewna zaprzeczająca sobie prawda, albowiem po pierwsze tekst Biblii, a tym samym rola Jezusa i Nowego Testamentu byłaby dedykowana bardzo wąskiemu gronu uprzywilejowanych osób, a cały tekst w zasadzie mógłby być jedynie ograniczony do tego sformułowania. Lub owa wypowiedź Jezusa dotyczy owych niebieskich ptaków, ale biblia z jej wszystkimi prawami i dekalogami dotyczy ludzi, którzy i tak nie będąc niebieskimi ptakami nie mają też szansy stać się błogosławionymi. Również mówi się też tam: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Mk 10,25).Jednak odnośnie tego wielbłąda i w dotyczącej jego alegorii, może tak jak uznaje się powszechnie chodzić oto, że jest to dygresja na temat posiadania, że ten, który ma, nie potrzebuje Boga, a tym samym nie pójdzie do Bożego nieba. Jednak sama opowiastka jest stworzona na bardzo prozaicznym, acz rzeczowym gruncie, gdyż z jednej strony w kulturze i czasach Jezusa wielbłądem nie tylko zwano znane nam zwierzę, ale również linę okrętową, którą zapewne trudno jest przepchać przez igielny otwór. Z innej zaś strony jedna z bram w mieście Jeruzalem była tak wąska, iż trudno tam było przejechać objuczonemu wielbłądowi, czyli komuś kto posiadał więcej niż inni, i mógłby tego wielbłąda obładować tymi dobrami, bramę tę zwano właśnie ucho igielne . Tym samym ta alegoria mogłaby uświadomić nam, iż nic tak naprawdę nie musi być jednoznaczne i interpretacji znaczeń, zdarzeń czy słów może, a najczęściej jest, więcej niż jedna i odziwo wszystkie mogą być jak najbardziej prawdziwe. Jak to zauważyłem podczas swych poszukiwań uniwersalnej Prawdy jest to możliwe. Choć często przy tego typu dogmatach zahaczamy też o paradoksy i zaprzeczenia. Na paradoksach polegać może bardzo wiele istniejących we wszechświecie współzależności. Aby to zaprezentować może przytoczę przykład, który jest chyba jednym z najbardziej znanych paradoksów, a mianowicie spekulacja: Czy Bóg może stworzyć kamień, którego sam by nie mógł unieść? Z czysto teoretycznego punktu widzenia prawda jest taka, że w tym przypadku Bóg będąc istotą wszechmocną tego uczynić nie może, tak więc czy w związku z tym jest wszechmogący? Jest to jedynie możliwe, jeśli skorygujemy pojęcie wszechmocy Boga, bo w innym przypadku pewne umiejętności Boga mogą doprowadzać do paradoksów, gdyż istnienie wszechmocy w jej standardowym pojęciu jest po prostu niemożliwe. Bo czy ktoś mógłby się posługiwać swą wszechmocą, gdy jednocześnie tego nie mógł by zrobić, gdyż tej wszechmocy coś jednocześnie mogłoby zaprzeczać (chodzi o to, czy mógłby to zrobić co jednocześnie coś nie pozwala mu tego czegoś zrobić). Tak więc Bóg nie może wszystkiego, bo nie może robić czegokolwiek co jest, bądź prowadzi do paradoksu, ograniczając w ten sposób swą moc. Tak więc pierwszym nasuwającym się pytaniem jest, czy „Bóg” rzeczywiście jest tym Bogiem. Czy może przewidywać nasze decyzje, dając nam podobno „wolną wolę”. W takim razie paradoksalnym jest oczekiwanie Boskich interwencji, i to nie tylko dlatego, iż nie byłoby to w zgodzie z sumieniem Boga. Jeżeli ktoś uważa, że Bóg wpływa na nasze życie zależnie od naszego postępowania, a zarazem zna naszą przyszłość, to znowu mamy sytuację mogącą doprowadzić do paradoksu. Jeśli Bóg zna przyszłość zmierza to do paradoksu, gdyż ją sobie zaplanował i konsekwentnie dąży do realizacji swego planu. Zaburza to sens podejmowania przez nas jakichkolwiek działań, gdyż nie istnieje obiecywana nam wolna wola. Jeśli Bóg zna daleką przeszłość, która z racji, iż jesteśmy uwięzieni w nieustannie powracającej pułapce pętli czasu, gdzie przeszłość i przyszłość jest tym czym jest, jedynie z racji pozycji z której się to postrzega, również to nie daje nikomu jakichkolwiek szans na zmianę czegokolwiek. Kolejne stwierdzenie, że sam Bóg jest poza czasem lub poza wymiarem jest niekonsekwencją pewnych korelacji Boga i ziemskiego życia, znów prowadząc do niespójności logicznych, i oczywiście do paradoksu. Według mnie w kwestii Boga nie można korzystać z teorii, które dopuszczają istnienie paradoksu. Kwestia ta, mimo zdać by się mogło jej powszechności, za sprawą dogmatyzmu wprowadzającego dla swych wiernych swoisty nakaz-prawo niemyślenia staje się tematem tabu. Ale jeśli mimo wszystko ktoś zechce rozważać podobne kwestie, moją radą jest, aby również przy tym starał się myśleć samodzielnie odrzucając powszechnie utarty obraz istoty zwanej Bogiem. Ja osobiście wyznaję tezę, że zarówno mamy w naszym świecie do czynienia z czyimś planem, niezmiennym przeznaczeniem w pewnych kwestiach, czy w odniesieniu do pewnych osób jak i losem i wolną wolą, której są poddani co niektórzy z nas. |
|