Dzik |
Wysłany: Nie 21:51, 15 Maj 2016 Temat postu: |
|
Axel napisał: | W lutym 1931 roku siostra Faustyna odnotowała w swoim "Dzienniku" wizję końca świata, jaką przekazał jej Chrystus.
|
Kolejne fałszywe proroctwo wymyślone przez watykan dla lemingów.
Łatwo takie watykańskie wymysły zdemaskować po wypowiedziach demona zwanego królową niebios. Matka Jezusa jest martwa,czeka na zmartwychwstanie, przy powrocie Jezusa i po śmierci nikomu jeszcze nigdy się nie ukazała.
O kulcie obrazu "Jezu ufam Tobie" Faustyny Kowalskiej:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Faustyna_Kowalska
Powstanie obrazu
Cytat: | Pierwszy obraz został namalowany według projektu siostry Faustyny Kowalskiej i dzięki pomocy księdza Michała Sopoćki. Według Dzienniczka siostry Faustyny, Jezus objawił się jej 22 lutego 1931 roku w celi płockiego klasztoru w tej właśnie postaci, nakazał namalować obraz i obiecał, że dusza, która będzie czcić ten obraz, nie zginie. Obiecał też duże postępy na drodze chrześcijańskiej doskonałości, łaskę szczęśliwej śmierci oraz wszelkie inne łaski i doczesne dobrodziejstwa.
Autorem pierwszego obrazu był malarz Eugeniusz Kazimirowski, prace nad nim trwały od stycznia do czerwca 1934 roku.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jezu,_ufam_Tobie_%28obraz%29 |
Oczywiście obraz ten nie powstał według projektu siostry lecz wg projektu
papeża Borgi:
https://uderzwfalsz.wordpress.com/2015/10/31/kim-jest-jezus-z-obrazow/
Dzienniczek Faustyny czyli wymysł watykański (pomysłowych jezuitów) lub przekaz demoniczny niezgodny z nauką Biblii:
Naprędce znalezionych przez ze mnie kilka fragmentów - HEREZJI z Dzienniczka Faustyny nauk sprzecznych z nauką biblijną:
Cytat: | DZIENNICZEK św. siostry Faustyny) Płock „22 lutego 1931 r.
Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej.
Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach.
Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony,
a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie.
(...) Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także,
już tu na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci.
(...) Ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto. Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia. Pragnę, ażeby kapłani głosili to wielkie miłosierdzie moje względem dusz grzesznych. Niech się nie lęka zbliżyć do mnie grzesznik.
„Nagle ujrzałam Pana, który mi powiedział: wiedz o tym, że jeżeli zaniedbasz sprawę malowania tego obrazu i całego dzieła miłosierdzia, odpowiesz za wielką liczbą dusz
w dzień sądu” (Dz. 154).
Rzekłam do Pana: Kto Cię wymaluje takim pięknym, jakim jesteś? - Wtem usłyszałam takie słowa: Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej” (Dz. 313).
„...promienie (na obrazie) oznaczają krew i wodę - blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony promień oznacza krew, która jest życiem dusz.
Te dwa promienie wyszły z wnętrzności miłosierdzia mojego wówczas, kiedy konające serce moje zostało włócznią otwarte na krzyżu (...) Szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie, bo nie dosięgnie go sprawiedliwa ręka Boga” (Dz. 299).
„Serce moje przepełnione jest miłosierdziem wielkim dla dusz (...). Oby mogły zrozumieć, że ja jestem dla nich Ojcem najlepszym, że dla nich wypłynęła z serca mojego krew i woda, jako z krynicy przepełnionej miłosierdziem; dla nich mieszkam w tabernakulum, jako Król miłosierdzia pragnę obdarzać dusze łaskami, ale nie chcą ich przyjąć (...). O, jak wielka jest obojętność dusz za tyle dobroci, za tyle dowodów miłości; (...) na wszystko mają czas, tylko nie mają czasu na to, aby przyjść do mnie po łaski” (Dz. 367).
„Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie.
Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w waszej kaplicy i na całym świecie.
Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu
na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam
bronić ją będę jako swej chwały. (...) Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy,
ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia” (Dz. 47-49).
„Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia.
Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie” (Dz. 327).
„Przez obraz ten udzielać będę wiele łask,
a przez to niech ma przystęp wszelka dusza do niego” (Dz. 570).
|
Cytat: | Cytat:
Piekielny dramat Faustyny
Przez Anna Connolly | 3 października 2012 |
Moje wątpliwości co do autentyczności objawień św. Faustyny zaczęły się wtedy, kiedy bez powodzenia próbowałam przebrnąć przez jej Dzienniczek. Lektura ta była dla mnie przerażająca. Jezus objawiający się Faustynie ma niewiele wspólnego z Jezusem Ewangelii, a teologia Faustyny nie zawsze zgadza się z chrześcijaństwem. Ogólne przesłanie o miłosierdziu jest ze wszech miar słuszne, choć można mieć wątpliwości co do jakości tego miłosierdzia. Postać Faustyny wyłaniająca się z Dzienniczka to osobowość niedojrzała, żyjąca na dwóch przeciwstawnych biegunach: wielkości i nicości. Spróbuję to zjawisko wyjaśnić odwołując się do argumentów psychologicznych i teologicznych.
http://teologia.deon.pl/piekielny-dramat-faustyny/ |
Oraz dla przypomnienia kilka fragmentów z prawdziwej biblijnej nauki:
II przykazanie dekalogu:
"Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek, co jest na niebie w górze, i na ziemi w dole, i tego, co jest w wodzie pod ziemią.
Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze winę ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą.A okazuję łaskę do tysiącznego pokolenia tym, którzy mnie miłują i przestrzegają moich przykazań." Wyj 20,4
"Przeklęty mąż, który zrobi podobiznę rzeźbioną lub laną, obrzydliwość dla Pana, dzieło rąk rzemieślnika, i ustawi go w ukryciu. A cały lud odezwie się i powie: Amen." Wyj 27,15
"Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych" Dz 17,24
"Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają, winni mu ją oddawać w duchu i w prawdzie." ewangelia Jana 4,24
" A Pan jest Duchem; gdzie zaś Duch Pański, tam wolność." Kor 3,17
"Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że bóstwo jest podobnego złota albo srebra, albo do kamienia wytworu sztuki i ludzkiego umysłu"
Dz.Ap.17:29
"Z kim więc porównacie Boga i jakie podobieństwo mu przeciwstawicie? Czy bałwana, którego ulał rzemieślnik a złotnik powlókł złotem, i przylutował srebrne łańcuszki?" Izaj.40 :18,19 |
|
Jozek |
Wysłany: Pon 23:19, 17 Maj 2010 Temat postu: |
|
Siostra Faustyna życie i działalność
Święta Faustyna Kowalska, znana dziś na całym świecie apostołka Miłosierdzia Bożego, zaliczana jest przez teologów do grona wybitnych mistyków Kościoła.
Helena Kowalska przyszła na świat 25 sierpnia 1905 r. w okolicach Łodzi, w małej wiosce Głogowiec, w której nie było ani szkoły, ani kościoła.
27 sierpnia została ochrzczona w kościele parafialnym p.w. św. Kazimierza w Świnicach Warckich. Była trzecim z dziesięciorga dzieci właścicieli kawałka ziemi. Ojciec pracował dodatkowo jako stolarz, ale bieda była tak wielka, że dziewczynki chodziły do kościoła wtedy, gdy przypadała na nie kolej używania ?świątecznych" sukienek. Kiedy Helena zostawała w niedzielę w domu, zaszywała się w kąt sadu i odmawiała modlitwy z książeczki do nabożeństwa. Z krótkiego okresu szkolnego Helena wyniosła m.in. bolesne wspomnienie dzieci naigrawających się z jej nędznych ubrań. Jednak w tym ubogim domu, mimo ciężkiej pracy, znajdowano czas na czytanie religijnych książek i na modlitwę. Wrażenia zanotowane po ostatniej wizycie w domu rodzinnym, w lutym 1935 r., mogą posłużyć jako charakterystyka panującej tam zawsze atmosfery: Kiedy widziałam, jak ojciec się modlił, zawstydziłam, się bardzo, że ja po tylu latach w Zakonie nie umiałabym się tak szczerze i gorąco modlić, toteż nieustannie składam Bogu dzięki za takich rodziców (Dz 398).
Dobra i pracowita Helena dzieliła los wielu dziewcząt polskich wsi owych czasów: od 14 roku życia zarabiała i na życie jako służąca i pomagała rodzinie. Nie znalazła w tym jednak pełnego zadowolenia, ciągle szukała swe go powołania. Napisze później, że już w siódmym roku życia usłyszała ?głos Boga w duszy, czyli zaproszenie do życia doskonalszego", ale chociaż stale o tym pamiętała, nie potrafiła go wcielić w konkretną decyzję, kontynuując ?normalne" życie. Gdy miała osiemnaście lat, owo ?zaproszenie" skrystalizowało się w zdecydowany zamiar wstąpienia do klasztoru, który nie został zrealizowany z powodu stanowczej odmowy rodziców. ?Nieustannie wołanie łaski" odzywa się z niezwykłą siłą w czasie zabawy tanecznej w łódzkim parku, kiedy to Helenie ukazuje się umęczony Jezus i pyta: Dokąd cierpiał będę i dokąd Mnie zwodzić będziesz? (Dz 9)
W tym momencie rozbawiona dziewczyna przestaje słyszeć muzykę i widzieć otaczających ją ludzi; słyszy i widzi tylko Chrystusa, który dyktuje jej dalsze postępowanie zdumiewające jej bliskich, a nawet dla niej samej me do końca zrozumiałe. Zawierza jednak całkowicie Jezusowi i wiernie wykonuje Jego zalecenia. Odtąd będzie już tak do końca życia; wewnętrzny głos i wizje dyktują Faustynie ważne decyzje oraz najdrobniejsze nawet działania, jak popołudniowa wizyta czy postawienie bukietu. W owo lipcowe popołudnie 1924 roku Helena, porzuciwszy rozbawione koleżanki, idzie do katedry; tam, leząc krzyżem przed Najświętszym Sakramentem, prosi Boga o radę. Słyszy głos w swojej duszy: Jedź natychmiast o Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru (Dz 10).
Po powrocie do domu wzięła nieco swoich rzeczy, pozostawiając resztę rodzicom, pożegnała się z siostrą i wujem, i pojechała pociągiem do Warszawy. Tam na Głównym Dworcu, sama w wielkim obcym mieście, doznała przygnębienia graniczącego z przestrachem. Powierzyła się Matce Bożej i pod Jej kierownictwem znalazła bezpieczny nocleg w wiosce pod stolicą.
Następnego rana poszła na Mszę św. do kościoła św. Takuba w Warszawie. Po jej zakończeniu zbliżyła się do ks. Jakuba Dąbrowskiego i wyjawiła mu powód swego przybycia do stolicy. Chociaż bardzo zdziwiony, ksiądz zachęcił ją do ufności w Bogu i skierował do swojej znajomej, która przyjęła ją życzliwie.
Helena rozpoczęła poszukiwanie klasztoru. Napotkała w tym wiele przeciwności - skrajne ubóstwo, brak wykształcenia, jej praca w roli służącej. Spotykała jedną odmowę po drugiej. W końcu zadzwoniła do furty Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przy ul. Żytniej 3/9. Niezauważona przez Helenę, matka przełożona Michaela Moraczewska przyjrzała się petentce. Pierwsze wrażenie było niekorzystne. Przełożona skłaniała się do odprawienia Heleny od razu, jednakże - powodowana dobrocią - rozpoczęła z nią rozmowę. Ten osobisty kontakt zmienił jej nastawienie. W owym jednak czasie posag był obowiązkowy przy wstępowaniu do klasztoru, a tymczasem Helena nie miała niczego. Zadecydowano więc, że powinna przez jakiś czas popracować i w ten sposób zarobić na skromną wyprawę.
Głównym zadaniem zgromadzenia, do którego zgłosiła się Helena, jest pomoc młodym dziewczętom, które zeszły na złą drogę.
Rok później, 1 sierpnia 1925 r., Helena została przyjęta jako postulantka do klasztoru w Warszawie, gdzie pozostała aż do 23 stycznia 1926 roku
30 kwietnia 1926 r. otrzymała w klasztorze w Krako wie habit i imię zakonne Faustyna (w rzeczywistości Maria Faustyna, ponieważ wszystkie siostry noszą imię Maria jako swe pierwsze imię), i zaczęła dwuroczny nowicjat. Podczas obłóczyn Siostra Faustyna zemdlała. Zapytana po tej ceremonii przez inną nowicjuszkę o przyczynę, odpowiedziała: ?To nie było zemdlenie, to było co innego". Później w swoim Dzienniczku napisała: W chwili obłóczyn Bóg dał mi poznać, jak wiele cierpieć będę. Widziałam jasno, do czego się zobowiązuję. Była to jedna minuta cierpienia. Bóg znowu zalał moją duszę pociechami wielkimi (Dz 22). Po nowicjacie - 30 kwietnia 1928 r. - Siostra Faustyna, złożyła pierwsze śluby zakonne. Potem nastąpił pięcioletni okres ślubów czasowych. Otrzymywała w tym czasie różne obowiązki w różnych domach zgromadzenia. Często pracowała w kuchni, a czasami zajmowała się ogrodem, oba obowiązki wymagały ciężkiej i usilnej pracy - w pierwszym wypadku gotowania, a w drugim hodowli warzyw nie tylko dla sióstr, ale także dla sporej liczby dziewcząt pozostających pod ich opieką. Nic dziwnego, że taka praca nadszarpnęła jej siły, a nawet i zdrowie, które nie było nadzwyczajne. Cierpienia duchowe i początki gruźlicy osłabiają znacznie jej siły, co również jest przyczyną codziennych przykrości i upokorzeń. Z pomocą przychodzi jej sam Chrystus; ilustruje to znakomicie jeden epizod, typowy zdawałoby się ?kwiatek" hagiograficzny. Jego nietypowość polega na tym, że opowiada o nim sama Siostra Faustyna, a czyni to z wielką prostotą, bez jakiejkolwiek intencji ukazania swej niezwykłości; po prostu chce podzielić się radością (która miała nie tylko duchowy charakter, ale bardzo praktyczne skutki) związaną z realnym wydarzeniem.
Było to w okresie nowicjatu, gdy pracująca w kuchni Faustyna stanęła wobec niespodziewanej trudności: nie miała dość siły, by podnieść garnki z ziemniakami. Najpierw starała się sprytnie unikać momentu, gdy trzeba było odcedzać ziemniaki, ale potem zwierzyła się Bogu i otrzymała zapewnienie pomocy. Następnego dnia, ?ufna w słowa Pana", bierze ciężki garnek i bez trudu odlewa wodę. Ale kiedy zdjęłam pokrywę - opowiada - ujrzałam w garnku zamiast kartofli całe pęki czerwonych róż, tak pięknych, że trudno o nich napisać (Dz 65).Siostra Faustyna nie traktuje tego epizodu jako niezwykłego dowodu wyróżnienia jej, lecz jako fizyczny znak Bożej pomocy i akceptacji ciężkiej pracy, wykonywanej niejako razem z Nim. Przeżywa go jako ważne pouczenie o możliwości połączenia kontemplacji i działania. Znakomicie pojęła tę lekcję i tak doskonale w życiu realizowała, że prawie nikt nie dostrzegał rozdarcia i trudu, jaki się z tym wiązał. Mimo słabego zdrowia była częściej niż inne siostry przenoszona, nawet na krótko, do klasztorów, gdzie brakowało rąk do pracy albo trzeba było zastąpić chorą zakonnicę w kuchni, piekarni czy ogrodzie. Przyjmowała to z pokorą i nawet w pociągu pogrążała się w kontemplacji. Gdziekolwiek przebywała, nawiązywała przy jaźnie z siostrami, fascynowała wychowanki, a przede wszystkim znajdowała przestrzeń do obcowania z Chrystusem. Do jednej z sióstr, która niechętnie przenosiła się do innego domu, powiedziała: ?Niech siostra jedzie, tam też jest Chrystus". Wiosną 1930 r. została przeznaczona do domu Zgromadzenia w Płocku.
W listopadzie 1932 r. opuściła Płock, gdzie była ponad dwa lata, i udała się do Warszawy celem odbycia sześciomiesięcznej tzw. probacji, która poprzedza złożenie ślubów wieczystych. Pod koniec tego okresu została skiero wana do Krakowa, gdzie złożyła śluby wieczyste 1 maja 1933 r. Leżąc krzyżem, tuż przed wieczystą profesją, Sio stra Faustyna modliła się: ?Jezu, z miłości ku Tobie umie ram dzisiaj zupełnie dla siebie, a zaczynam żyć dla więk szej chwały Imienia Twojego". Modliła się za triumf Kościoła, za Ojca świętego i całe duchowieństwo, za nawrócenie zatwardziałych grzeszników; następnie za swoje zgromadzenie, ojczyznę, spowiedników i w różnych in nych intencjach. Chrystus udzielił Siostrze Faustynie wiele łask, a nawet mistycznych przeżyć. Wybrał ją do przekazania Kościołowi i światu orędzia Miłosierdzia Bożego. W starym Zako nie wysyłałem proroków do ludu swego z gromami. Dziś wysyłam ciebie do całej ludzkości z Moim Miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając do swego miłosiernego Serca (Dz 588). Misja świętej Faustyny polegała na:
- głoszeniu prawdy wiary, objawionym w Piśmie Swię tym, o miłości miłosiernej Boga do każdego człowieka, nawet największego grzesznika;
- wypraszaniu Miłosierdzia Bożego m.in. przez praktykę nowych form tego kultu, które jej Pan Jezus przekazał;
- zainspirowaniu wielkiego ruchu apostołów Bożego Miłosierdzia, który podejmuje zadanie głoszenia i wypra szania Miłosierdzia Bożego dla świata oraz dąży do chrześcijańskiej doskonałości w ewangelicznym duchu dziecięcego zawierzenia Bogu i czynnej miłości bliźniego.
Te łaski i żądania Pana Jezusa stały się dla niej prawdziwym krzyżem. Chociaż nie mówiła o nich nikomu - z wyjątkiem swoich spowiedników i, kiedy to było potrzebne, przełożonym - niektóre z tych łask stały się, przynajmniej częściowo, znane współsiostrom.
Faustyna znalazła mało zrozumienia dla swej misji i czasem była traktowana jako histeryczka lub ofiara złudzeń. Jednakże jej przełożeni uważali ją za dobrą zakonnicę, zawsze wierną swoim obowiązkom, czy to zakonnym, czy świeckim. W jej wewnętrznych doświadczeniach starali się jej dopomóc, ile tylko mogli. Po złożeniu ślubów wieczystych Siostra Faustyna została skierowana do Wilna, gdzie zajmowała się ogrodem od maja 1933 r. do marca 1936 r. Pierwszą część orędzia Miłosierdzia Bożego otrzymała już w czasie pobytu w domu w Płocku, kiedy miała jeszcze w śluby czasowe. Wbrew wszelkim swym usiłowaniom zainteresowania innych orędziem, nie mogła niczego uczynić, dopóki nie dopomógł jej w tym spowiednik sióstr w domu wileńskim. Ksiądz Sopoćko nie przywiązywał większej wagi do tego, co Siostra Faustyna mu mówiła, przeważnie w konfesjonale. Jego obowiązkiem było jednak radzić jej w sprawach, które - jak twierdziła - pochodziły od Boga, to zaś niezwykle przeciągało jej spowiedzi, ku wielkiemu zdziwieniu innych sióstr. Chcąc temu zapobiec, ks. Sopoćko najpierw poprosił, by podawała mu swoje przeżycia mistyczne na kartkach, a kiedy to okazało się niewystarczające, zażądał od niej pisania dzienniczka duchowego, który by mógł czytać w wolnym czasie. Dzienniczek składa się z paru zeszytów. Wskutek tego jej spowiedzi stały się znacznie krótsze i umożliwiało to innym siostrom przystąpienie do tego sakramentu. Tak więc - z nie własnej woli - Siostra Faustyna odczuwała wielką niechęć do pozostawienia czegokolwiek ze swego życia wewnętrznego na piśmie, lecz na żądanie swego spowiednika opisuje swe mistyczne przeżycia, co zajmuje jej kilkaset stron. Pod koniec swego pobytu w Wilnie Siostra Faustyna została prześwietlona i stwierdzono, że jest chora na gruźlicę płuc. Ostatecznie została przeniesiona do Krakowa, gdzie znowu otrzymała pracę w ogrodzie. Ponieważ jej zdrowie pogarszało się, 9 grudnia 1936 roku, została odesłana do szpitala i umieszczona w separatce.
Doktor Adam Silber, konwertyta z judaizmu, widział w niej nadzwyczajną pacjentkę. ?Pacjentka jest bardzo chora, a jak przyjść do niej, zawsze uśmiechnięta. To wielka rzecz w bólu, w takim cierpieniu się uśmiechać". Pozwalał jej chodzić na Mszę świętą, chociaż czyniła to z wielkim trudem. Zapytany, dlaczego dał takie zezwolenie, odpowiedział: ?Bo to jest nadzwyczajna chora".
W czasie pobytu w szpitalu Siostra Faustyna wiele modliła się za Rosję i Hiszpanię (były to czasy wojny domowej w Hiszpanii). Prosiła szczególnie o pomoc Bożą dla Polski, która - jak to czuła - miała przejść przez straszne próby.
27 marca 1937 r. Siostra Faustyna powróciła ze szpitala do krakowskiego klasztoru. Ponieważ praca w ogrodzie była ponad jej siły, przełożeni powierzyli jej obowiązek furtianki. Wbrew wszelkim przewidywaniom jej zdrowie się pogarszało.
Nie każdy zdawał sobie z tego sprawę, ze Siostra Faustyna wiele wycierpiała z powodu postawy niektórych sióstr, którym się wydawało, że ona więcej udaje chorą, niż jest nią w rzeczywistości. Kiedy Bóg nie daje ani śmierci, ani zdrowia i to trwa latami - otoczenie przyzwyczaja się do tego i uważa, jakoby człowiek nie był chory. Wtenczas zaczyna się pasmo cichego męczeństwa. Bogu tylko wiadomo, ile dusza składa ofiar (Dz 1509-1510). 4. 20 kwietnia 1938 r. Siostra Faustyna znalazła się ponownie w tym samym szpitalu. Ostatnie słowa, jakie napisała słabnącą ręką w długotrwałej chorobie, to: Niechaj łaska Twoja, która spływa na mnie z litościwego Serca Twego umocni mnie do walki i cierpień, bym pozostała Ci wierna, a choć taką nędzą jestem, nie lękam się Ciebie, bo znam dobrze miłosierdzie Twoje (Dz 1803).
17 września Siostra Faustyna powróciła do klasztoru, aby umrzeć w swojej zakonnej rodzinie.
22 września poprosiła o przebaczenie wszystkich win. Odwiedzało ją wiele sióstr, które wiedziały, ze Siostra Faustyna wkrótce stanie przed tronem Bożym. Niektóre polecały siebie i swoje intencje jej wstawiennictwu u Pana Jezusa. Inne mówiły o politycznych wstrząsach oczekiwanych w przyszłości. W czasie jednej z takich wizyt siostra ogrodniczka wypowiedziała opinię, że przyszła wojna będzie krotka. ?Oj, nie - odpowiedziała Siostra Faustyna, Wojna strasznie będzie długo, długo, długo. Będzie strasznie dużo nieszczęść, cierpienia okropne spadną na łudzi"..
?A czy Polska będzie?" - pyta siostra ogrodniczka.
?O Polska będzie, bardzo mało, bo wyginą będą się bardzo miłować, i będą się pragnęli widzieć . Mówiąc to, Siostra Faustyna miała oczy utkwione w jeden punkt. To, co powiedziała, ziściło się w czasie II wojny światowej, a jednak nie mogę się oprzeć przeczuciu, że jej proroctwo odnosi się także do innych wojen i przewrotów, które będą w przyszłości.
Według ks. Sopoćko, Siostra Faustyna znała datę swojej śmierci przynajmniej dziesięć dni naprzód. Wyspowiadała się u ks. Andrasza, spowiednika kwartalnego sióstr, a następnie - w obecności siostry Eufemii - świadomie oddała duszę Bogu o godzinie 22.45 5 października 1938 roku.
Centralnym punktem jej nabożeństwa był Bóg widzialny w swoim Miłosierdziu. Dla Trójcy Świętej miała głębokie uwielbienie. Jej najmiłosierniejszym Zbawicielem był Pan Jezus, Słowo Wcielone. Do Najświętszej Marii Panny odczuwała dziecięce nabożeństwo; czciła Św. Józefa, Aniołów - zwłaszcza św. Michała - i świętych Towarzy stwa Jezusowego - św. Stanisława Kostkę, św. Ignacego Loyolę i wielu innych. Pamiętała o konających i o duszach cierpiących w czyśćcu. Poświęciła się za triumf Miłosierdzia Bożego w duszach ludzkich, a zwłaszcza duszach grzeszników.
Autorytatywny sąd w sprawie Siostry Faustyny i jej objawień należy do kompetencji Kościoła, który jest jedynym sędzią w tej dziedzinie. Biskupi polscy, z ks. kardynałem Hlondem na czele, wnieśli w 1946 r. prośbę do Stolicy Apostolskiej o zatwierdzenie święta Miłosierdzia Bożego w myśl wypowiedzi Siostry Faustyny.
W 1948 r. (kwiecień) towarzystwo profesorów i teologów polskich w Krakowie uchwaliło na swoim zjeździe wystosowanie podobnej prośby do Stolicy Świętej. Rozgłośnia Radia Watykańskiego pozwoliła na wygłoszenie odczytu o Siostrze Faustynie i jej posłannictwie 27 lutego 1948 roku. Uniwersytet Angelicum w Rzymie zaczął przyjmować prace doktorskie o Miłosierdziu Bożym.
W 1952 r. wszczęto proces informacyjny w sprawie opinii o świętości życia, cnót, cudów Służebnicy Bożej Marii Faustyny Kowalskiej. Ks. Alojzy Zuchowski SAC, wicepostulator sprawy beatyfikacyjnej, na 28 stronach maszynopisu, przedstawia dowody, przemawiające za autentycznością posłannictwa Siostry Faustyny. Na stronie 25 podaje, że ?opinię świętości Służebnicy Bożej potwierdziły widoczne znaki i jawna pomoc Boża".
Opinię o Siostrze Faustynie wydali jej kierownicy duchowi: ks. profesor Michał Sopoćko i o. Józef Andrasz TJ. Oto co napisał w swych zeznaniach o Siostrze Faustynie ks. prof. Michał Sopoćko, były profesor Uniwersytetu w Wilnie: ?Pod względem naturalnego usposobienia była to osoba zupełnie zrównoważona, bez cienia psychoneurozy lub histerii. Naturalność i prostota cechowały jej obcowanie zarówno z siostrami w Zgromadzeniu, jak i z osobami obcymi. Nie było w niej żadnej sztuczności i teatralności, żadnej wymuszoności, ani chęci zwracania uwagi na siebie. Przeciwnie, starała się niczym nie wyróżniać od innych, a o swych przeżyciach nikomu nie mówiła oprócz spowiednika i przełożonych. Uczuciowość jej była normalna, ujęta w kark woli, nie ujawniająca się łatwo w odmiennych nastrojach i wzruszeniach. Nie ulegała żadnej depresji psychicznej, ani zdenerwowaniu w niepowodzeniach, które znosiła spokojnie, z poddaniem się woli Bożej.
Pod względem umysłowym była roztropna i odznaczała się zdrowym sądem o rzeczach, chociaż umiała pisać z błędami... Udzielała trafnych rad swoim współtowarzyszkom, gdy się do niej zwracały, a parokrotnie sam dla próby podsunąłem jej pewne wątpliwości, które rozstrzygnęła bardzo trafnie. Wyobraźnia jej była bardzo bogata, ale nie egzaltowana. Często nie potrafiła sama odróżnić działania swej wyobraźni od działania nadprzyrodzonego, szczególnie, gdy chodziło o wspomnienia z przeszłości. Gdy jednak zwróciłem jej na to uwagę i kazałem podkreślić w dzienniczku to, o czym może przysiąc, że na pewno nie jest wytworem jej wyobraźni - sporo ze swoich wspomnień opuściła.
Pod względem moralnym była zupełnie szczera, bez najmniejszej przesady i cienia kłamstwa; zawsze mówiła prawdę, chociaż czasem to sprawiało jej przykrość. W 1934 r., w lecie, przez kilka tygodni byłem nieobecny, a Siostra Faustyna nie zwierzała się innym spowiednikom ze swoich przeżyć. Po powrocie dowiedziałem się, że spaliła swój dzienniczek w następujących okolicznościach: ponoć zjawił się anioł i kazał wrzucić go do pieca, mówiąc: ?Głupstwa piszesz i narażasz tylko siebie i innych na wielkie przykrości. Cóż ty masz z tego miłosierdzia. Po co czas tracisz na pisanie jakichś urojeń! Spal to wszystko a będziesz spokojniejsza i szczęśliwsza!"
Siostra Faustyna nie miała się kogo poradzić i gdy widzenie się powtórzyło, spełniła polecenie rzekomego anioła Potem zorientowała się, że postąpiła źle, opowiedziała mi wszystko i spełniła polecenie pisania wszystkiego na nowo.
Pod względem cnót nadprzyrodzonych czyniła wyraźny postęp, Wprawdzie od początku widziałem w niej ugruntowaną i wypróbowaną cnotę czystości, pokory, gorliwości, posłuszeństwa, ubóstwa oraz miłości Boga i bliźniego, ale nie można było nie zauważyć stałego, stopniowego wzrastania, szczególnie pod koniec życia, potęgowania się miłości Boga, którą ujawniała w swych wierszach. Dziś nie pamiętam dokładnie ich treści, ale ogólnie przypominam sobie swój zachwyt co do treści (nie co do formy), gdy w 1938 r. je odczytywałem.
Raz widziałem Siostrę Faustynę w ekstazie. Było to 2 września 1938 r., gdy ją odwiedziłem w szpitalu na Prądniku i pożegnałem się, by odjechać do Wilna. Odszedłszy kilkadziesiąt kroków, przypomniałem sobie, że przy niosłem jej kilkadziesiąt egzemplarzy wydanych w Krakowie, a ułożonych przez nią, modlitw (nowenna, litania i koronka) o Miłosierdziu Bożym. Wróciłem natychmiast, by je wręczyć, gdy otworzyłem drzwi separatki w której się ona znajdowała, ujrzałem ją zatopioną w modlitwie, w postaci siedzącej, ale prawie unoszącą się nad łóżkiem. Wzrok jej był utkwiony w jakiś przedmiot niewidzialny, źrenice nieco rozszerzone. Na razie nie zwróciła uwagi na moje wejście, a ja nie chciałem jej przeszkadzać i zamierzałem się cofnąć, wkrótce jednak przyszła do siebie, spostrzegła mnie i przeprosiła, że nie słyszała mego pukania do drzwi, ani wejścia. Wręczyłem jej owe modlitwy i pożegnałem się, a ona powiedziała: ?Do zobaczenia się w niebie!" 26 września odwiedziłem ją po raz ostatni w Łagiewnikach; nie chciała już ze mną rozmawiać, a może raczej nie mogła, mówiąc: ?Zajęta jestem obcowaniem z Ojcem Niebieskim". Rzeczywiście, robiła wrażenie nadziemskiej istoty. Wówczas już nie miałem najmniejszej wątpliwości, że to, co się znajduje w jej Dzienniczku o Komunii św. udzielanej w szpitalu przez anioła, odpowiada rzeczywistości.
Co się tyczy przedmiotu objawień Siostry Faustyny, nie ma w nich nic, co by się sprzeciwiało wierze, albo dobrym obyczajom, lub dotyczyło opinii spornych między teologami. Przeciwnie, wszystko zmierza do lepszego poznania i ukochania Boga". O. Józef Andrasz TJ, w swej broszurze Miłosierdzie Boże... ufamy Tobie tak napisał o Siostrze Faustynie: ?Kto miał sposobność poznać Siostrę Faustynę od strony jej życia wewnętrznego i wczytać się w jej Pamiętnik Duchowy, pisany na wyraźne polecenie spowiednika, ten nie może oprzeć się silnemu wrażeniu, że ma do czynienia z niepospolitą duszą; ten widzi w niej prawdziwie świątobliwą służebnicę Bożą, która posuwała się szybko i wysoko w cnotach chrześcijańskich i zakonnych, i którą równocześnie darzyło niebo bardzo hojnie swoimi darami i przywilejami. Już na świecie, ale zwłaszcza w zakonie, pracowała bardzo usilnie nad zdobyciem takich cnót, jak: czystość serca, pokora, cierpliwość, sumienność, posłuszeństwo, ubóstwo, łagodność, pracowitość, uczynna w miłości bliźniego, skupienie wewnętrzne, głęboka pobożność, a nade wszystko - miłość Boża. Nie trzeba sobie wyobrażać, że te cnoty, a zwłaszcza wysokie ich stopnie, przychodziły jej bez żadnego trudu".
Obok przełożonej generalnej zgromadzenia, do którego Siostra Faustyna należała, matki Michaeli, wypowiada się o Siostrze Faustynie 38 zakonnic, wśród nich długoletnie jej przełożone, siostry: Irena i Borgia. Wszystkie te osoby, nie tając również braków, podkreślają heroiczność cnót Siostry Faustyny, zwłaszcza miłość Boga i bliźnich, przy innych cnotach właściwych zakonnicy.
--------------------------------------------------------------------------------
Fragment z Dzienniczka sw. Faustyny
" Córko moja, mów światu całemu o niepojętym miłosierdziu moim. Pragnę, aby święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii św., dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar; w dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski; niech się nie lęka zbliżyć do mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat. Miłosierdzie moje jest tak wielkie, że przez całą wieczność nie zgłębi go żaden umysł, ani Iudzki, ani anielski. Wszystko, co istnieje, wyszło z wnętrzności miłosierdzia mego. Każda dusza w stosunku do mnie rozważać będzie przez wieczność całą miłość i miłosierdzie moje. Święto Miłosierdzia wyszło z wnętrzności moich, pragnę, aby uroczyście obchodzone było w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia mojego. " (Dz. 699)
Święto Miłosierdzia Bożego ustanowione zostało przez papieża Jana Pawła II w 2000 r. Przypada w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Jest to tzw. niedziela biała. To sam Chrystus wskazał wskazał ten dzień po Wielkanocy jako właściwy czas na pochylenie się nad tajemnicą miłosiernej miłości Boga i i dał obietnice związane z tym świętem. Poprzedza się je nowenną do Miłosierdzia Bożego którą rozpoczynana się w Wielki Piątek.
Cały text Dzienniczka s. Faustyny dostępny na stronie www . faustyna. pl |
|